Rzymianie rozróżniali wiele rodzajów obozów: stacjonarny, nadrzeczny, zimowy, letni, stały, 3-dniowy, 4-dniowy. Dyskutując z pewną firmą IT na temat problemów we wdrożeniach, uświadomiłem sobie, że rozstawianie obozu marszowego to niesamowity przykład talentów organizacyjnych rzymskiej armii. To przykład szybkie implementacji wcześniej częściowo przygotowanej konstrukcji w nowych nieznanych warunkach pod dużą presją czasu i ryzyk. Przypomina to pewną klasę projektów, w których istotnym etapem jest montaż lub wdrożenie przygotowanego wcześniej zakresu. Poniższy tekst jest o wdrożeniach w projektach i o tym, czego może nas nauczyć rzymska armia.

Typowy castra aestiva (obóz letni) składał się z centralnego placu (forum), warsztatów, ołtarza, łaźni dla żołnierzy i osobnej dla oficerów, dwóch głównych alei usytuowanych pod kątem 90 stopni względem siebie, dziesiątków namiotów, palisady z bramami w czterech kierunkach, fosy o szerokości nawet do 6 metrów, wałów obronnych, czasem stosowano potykacze. Obok można zobaczyć przykładowe plany obozowisk marszowych.

No wiec, ile czasu zajmowało zbudowanie takiego obozu? A musicie wiedzieć, że największy z odnalezionych obozów miał powierzchnię 48 hektarów. Odpowiedź znajdziecie na końcu tego wpisu, ale najpierw zapiszcie ją w niebieskim kwadracie obok.

Budowa obozu wyglądała mniej więcej tak.

Krok 1. Generał wskazywał miejsce noclegu, umiejętność trafnego wskazania miejsca na obozowisko była jedną z kluczowych w karierze dowódcy. Na podstawie cech geograficznych (wzniesienia, las, bagna, dostęp do rzeki) podejmowano decyzję o kształcie obozu i wybierano odpowiednie plany. Wyznaczeni dla tego celu byli specjaliści (architecti). Zwykle miał on kształt prostokąta, ale często robiono wyjątki.

Krok 2. Żołnierzy dzielono na 4 grupy:

  1. „przynoszenie drewna i materiału budulcowego
  2. budowa
  3. składowanie materiału i zanoszenie na miejsce budowy
  4. patrolowanie i ochranianie miejsca prac”

Krok 3. Wytyczano centralny plac (forum) oraz główne ulice skrzyżowane prostopadle. Zajmowali się tym odpowiedni specjaliści (metatores), którzy za pomocą 10-stopowych kijów i groma wytyczali topografię obozu i oznakowywali szczególne punkty, jak ulice za pomocą żerdzi. Tutaj możecie zobaczyć, jak to było wykonywane.

Krok 4. Oczyszczano teren pod przyszły obóz i pozyskiwano drewno z okolicznych lasów. Inne oddziały zajmowały się plądrowaniem okolic i ochroną budujących.

Krok 5. Wykopywano fosę o głębokości 3 metrów, a ziemię usypywano w wał wokół obozu o wysokości 4 metrów. W razie, gdy ziemia nie pozwalała na łatwe wykopanie rowu, stawiano zaostrzone pale i palisadę, a czasem potykacze. W razie, gdyby obozowano na piaskach, transportowano ze sobą puste worki. Służyły potem do skonstruowania wału po ich wypełnieniu piaskiem.

Krok 6. Stawiano palisadę, bramy i wieże strażnicze. Każdy żołnierz miał obowiązek nieść po dwa słupy na palisadę. Teraz stawały się przydatne. Równolegle wznoszono kwaterę dowódcy i innych oficerów. Oddział strażniczy obsadzał fortyfikacje.

Krok 7. Stawiano namioty żołnierzy i obóz był gotowy. Namioty wojska były dziesięcioosobowe i szyte z płótna, każdy miał wyznaczone miejsce w rozplanowaniu obozu, więc możliwe było równoległe stawianie wszystkich komponentów obozowiska.

A co może pójść nie tak w trakcie stawiania obozu? Oprócz ataków barbarzyńców, powodzi (w Hiszpani armia Cezara obozująca między dwoma rzekami została odcięta na 7 dni na skutek powodzi), załamania pogody, zbyt twardej i kamienistej ziemi, braku wody i pożywienia, to właściwie nic. Rzymscy żołnierze musieli zatem wykonywać prace w pancerzu i z mieczem przy boku, aby w każdej chwili móc włączyć się do walki. Dopuszczalne było zdjęcie jedynie hełmu, pakunków i odłożenie oszczepu oraz tarczy. Odstępstwo od tej zasady karano ciężko włącznie z karą śmierci. Gromadzono wiedzę o dobrych lokalizacjach. Przygotowywano warianty topografii obozów oraz różnych rozwiązań konstrukcyjnych dotyczących obrony i stawiania zabudowań. Wypuszczano przodem zwiadowców, aby z wyprzedzeniem odnaleźli właściwą lokalizację.

Wróćmy do projektów. Istnieje pewna grupa ich, gdzie po etapie produkcji / programowania, pojawia się etap montażu / wdrożenia. W tym etapie:

  • analizuje się sposób działania rozwiązania i przeprowadza wewnętrzne testy lub próbny montaż,
  • pakuje się całe rozwiązanie i opisuje je,
  • wywozi do klienta,
  • a następnie instaluje w docelowej lokalizacji,
  • w końcu następuje rozruch i konfiguracja pod potrzeby klienta,
  • na koniec przekazuje się dokumentację i ewentualnie szkoli z obsługi.

Miałem przyjemność obserwować takie projekty w sektorze budowlanym i informatycznym. Abstrahując od oczywistych różnic merytorycznych, istnieje wiele cech wspólnych. Brak pełnej wiedzy o środowisku u klienta, brak wiedzy klienta odnośnie wykorzystania rozwiązania, konieczność przeniesienie dużego zakresu projektu z miejsca produkcji do miejsca finalnego użytkowania, konieczność wykonania wielu prac poza firmą, u klienta, wzrost kosztów finansowych i reputacyjnych rozwiązywania problemów bezpośrednio u klienta (jak mawia mój kolega – syndrom Chuck Norrisa), ograniczona dostępność klienta (możliwość zamknięcia budynku lub systemu informatycznego tylko na krótki czas).

Wdrożenie lub montaż jest ryzykownym etapem w projekcie z jeszcze jednego powodu, jest realizowany na końcu, kiedy już na nic nie ma czasu. Nie spotkałem również żadnej metodyki, ani zbioru dobrych praktyk dotyczących wdrożeń. Dlatego szczególnie tutaj dobre planowanie i przygotowanie się może pomóc. Analizując zachowanie rzymskiej armii, można sobie zadać pytanie, z jakich części mógłby składać się taki plan. Być może takich:

  • Miejsce – analiza miejsca wdrożenia (aktualne wymiary, dostępy, parametry konfiguracyjne, wskaźniki wydajności), topografia wdrażanego rozwiązania (gdzie co ma być zainstalowane u klienta),
  • Role – struktura podziału zespołu wdrożeniowego, kto czym się zajmuje i za co odpowiada,
  • Narzędzia – co musimy zabrać ze sobą, co musimy
  • Produkty – co ma być dostarczone i uruchomione u klienta, co na wyjściu powinno działać, w szczególności, jakie procesy klienta mają funkcjonować inaczej po wdrożeniu,
  • Czynności – co należy zrobić, aby dostarczyć i uruchomić produkty, a wcześniej je rozłożyć i przewieźć do klienta,
  • Harmonogram – w jakiej sekwencji trzeba dostarczyć produkty i ile to zajmie, czy zdążymy w okienku czasowym wyznaczonym przez klienta,
  • Scenariusze awaryjne – co zwykle wychodzi nie tak, jak zaplanowaliśmy, co w takich sytuacjach zrobimy, jaki jest najpóźniejszy moment wycofania wdrożenia.

Według różnych źródeł obóz letni stawiano w ciągu 3 godzin w przypadku korzystnych warunków, ale nie dłużej niż 6 godzin. Aby usprawnić pracę, tworzono ćwiczebne obozy, żeby nauczyć żołnierzy szybkiego ich budowania. To dawało szansę na odpoczynek po długim marszu i gotowość do szybkiego wymarszu nazajutrz. A nazajutrz obóz metodycznie niszczono, aby nie został przejęty przez wroga. Na stanowiskach archeologicznych znaleziono ślady planowego działania, jak podcięte słupy bram, zdemontowane palisady, czy nadpalone chaty.

Literatura:

Zapisz się na nasz newsletter

Zapisz się na nasz newsletter

Twój e-mail został zapisany

Share This