Na przestrzeni ostatnich lat przeprowadziliśmy bardzo wiele naszych symulacji. Dziś w ofercie mamy ich sześć poświęconych różnym obszarom związanym z zarządzeniem projektami. Kolejne symulacje są w drodze. Uczestniczyło w nich ponad 2000 osób. Nadal jednak, gdy rozmawiamy z klientami o tych produktach, wymiennie stosujemy nazwę gra lub symulacja. Pora zatem, kolejny raz, zobaczyć na czym ta różnica może polegać i zastanowić się na czym te dwie blisko leżące techniki edukacyjne polegają.
Dla klienta to na prawdę nie ma znaczenia, to jedynie semantyka. Dla trenera to źródło wiedzy o możliwym sukcesie. Natrafiłem ostatnio na artykuły zachodnich trenerów którzy już w latach osiemdziesiątych minionego wieku negatywnie oceniali połączenie w praktyce ale i w nazwie dwóch metod w kategorii – aktywnych. Dla nich określenie, którego czasem używamy – „gry symulacyjne” to tak jak powiedzenie „wierszowana nowela” czy „śrubodłuto”. Jednym słowem to dwa różne światy, które nie maja prawa razem koegzystować w jednym tworze.
Mimo że narzędzia, materiały, zasady, role, itd. mogą być bardzo zbieżne w różnych formach, to nie koniecznie do końca różnicują, z jakiej formy korzystamy. Najważniejszym aspektem jest, to co tak naprawdę pojawia się w głowie uczestnika w chwili gdy ma okazje być elementem danej aktywności. Dwa kluczowe pytanie to: Kim w tej sytuacji powinienem być? i Jak w tej sytuacji powinienem się zachować?
By właściwie przedstawić różnicę trzeba szerszej perspektywy patrzenia na aktywne metody kształcenia, a są nimi:
– symulacje
– gry
– ćwiczenia
– odgrywanie ról
– bliżej nieokreślone
Przyjrzyjmy się kolejno, choć symulację opiszę innym razem
Gra – posiada wyizolowane środowisko i zasady gry odizolowane i niekoniecznie ściśle związane ze światem realnym i jego etyką. Nikt bowiem nie neguje w grze w Monopoly konieczności oddanie 4 domków do postawienie jednego hotelu. W rzeczywistości takie praktyki nie mają raczej miejsca. To specyfika świata gry. W grze w szachy, w karty czy w piłkę nożna wyraźnie określona jest sytuacja gdzie jednoznacznie możemy powiedzieć, iż któraś ze stron oszukuje. Wtedy takie zachowanie wyraźnie nie jest częścią świata gry a wykroczeniem poza umówione ramy jej samej. W symulacji wszelkie działania pozornie lub klarownie nieetyczne, jak oszukiwanie, kłamanie, kradzież, manipulacje są dopuszczalne lub po prostu możliwe. Uczestnicy decydując się na tego typu działania nadal pozostając w świecie symulacji i mają możliwość oceny ich wpływu ich przełożenia na dalsze rezultaty. Narażają się oczywiście na wskazanie tego w omówieniu przez trenera i współuczestników.
W grze uczestnicy przyjmują jedną rolę – gracza. Jego celem jest wygrać. Stosując się do zasad, reguły fair-play, gracz ma jeden cel. Gra opiera się na współzawodnictwie zawsze. W odróżnieniu od symulacji, ćwiczeń czy odgrywania ról gdzie dopuszczalna a nawet preferowana jest współpraca. W grach nie można zastosować otwartego rozwiązania. W niej samej, w jej regułach, musi funkcjonować mechanizm zliczający punkty, wartościujący wynik. Jednym słowem musi być jasno i czytelnie widać, kto wygrał a kto przegrał?
Ćwiczenia – podstawową różnicą między symulacją a ćwiczeniem jest, iż w tej drugiej aktywności uczestnicy nie posiadają ról. W ćwiczeniu nadal mogą pozostać sobą, managerem, nauczycielem, studentem, programistą, księgowym itd. Zadaniem uczestnika ćwiczenia jest pozostać bezstronnym i obiektywnym, ponieważ celem jest rozwiązać zadany w ćwiczeniu problem. Odpowiedzią na pytanie, zatem: Kim jestem w ćwiczeniu? Odpowiedź brzmi: analitykiem, decydentem, członkiem dyskusji, poszukiwaczem rozwiązanie problemu w sposób z nim niezwiązany. Nie jest tu ważne, kto rozwiąże problem lepiej, szybciej, taniej itd. Czynnik rywalizacyjny w prowadzeniu ćwiczeń, mimo że pojawia się w sposób naturalny, nie powinien być elementem ćwiczenia. W omówieniu trener raczej powinien skupić się na pytaniu nie, kto wygrał? ale kto jaki był efektywny w rozwiązywaniu zadania? Gdy w obszarze ćwiczeń korzystamy z analizy przypadku rozwiązanie zadania może mieć również charakter otwarty – w grze niemożliwy – ale również uwzględniać ważne aspekty świata rzeczywistego takie jak etykę, prawo, moralność, regulacje itd. – coś czego gra nie może nie przewidywać.
Odgrywanie ról. Technika ta ma wiele odmian i możliwości modyfikacji. Najważniejsze jej założenia jednak opierają się na tym, iż jest to w pewien sposób połączenie działań naturalnych, obarczonych własnymi profesjonalnymi kompetencjami a w pewnym obszarze nadal dotyczą grania pewnej wskazanej najczęściej przez prowadzącego roli. To trener, bowiem przydziela zarówno zadania (w szkoleniach sprzedażowych najczęściej rolę klienta i handlowca), ale również sposób zachowanie, co najmniej jednej ze stron. Rola ta może być pisana zarówno przez konkretne zachowanie, zwroty, procedurę postępowania jak i charakter odgrywanej roli. Tym samym zadaniem uczestnika jest ewidentnie zadanie aktorskie. Jeżeli okaże się, że, jak mawiał klasyk, uczestnikowi uda się zagrać „przez siebie” a nie „tworząc postać”, jak również obie strony będą miały dostarczone wystarczająco dużo danych i faktów, odgrywanie ról, może przyjąć formę mini-symulacji.
Najciekawsza z punktu widzenie tego wątku kategoria, dotyczy „bliżej nieokreślone”.
Jak się zapewne domyślacie to najczęściej pojawiająca się wersja w aktywnych forma nauczania. Jak wygląda w praktyce? Oto trener przedstawiając zadanie daje instrukcje:
„Symulacja, która będzie miała miejsce ma podnieść wasze kompetencje zarządcze (obszar symulacji). Rozdam wam kartki z opisanym problemu zarządczego (obszar ćwiczenia). Pamiętajcie, że szefowie to nieustępliwi, twardzi autokraci (obszar ogrywania ról). Na zadanie maci 15 minut…
W ten sposób przedstawione zadanie nie daje wyraźnie uczestnikowi opisu, kim ma być i jak się zachowywać w zadaniu i dlaczego. Oczywiście problem pojawi się zarówno na etapie egzekucji zadnia, gdzie podejścia mogą być różne, ale przede wszystkim na etapie omówienia. Broni się tutaj podejście procesowe do szkoleń. Mówi ono w uproszczeniu: zobaczymy, co się wydarzy i jakoś to podsumujemy. Takie podejście może nas doprowadzić do realizacji takich celów, jakie niestety nie były założone w szkoleniu. Podobnie jak w projektach, tak na szkoleniu, my jako trenerzy – realizujemy cele sponsora, i to nie koniecznie tylko w sensie finansowym. Ktoś płaci nam by uczestnicy wyszli z sali z ustalonymi, a nie dowolnymi wnioskami czy umiejętnościami. Ryzykując źle skonstruowane narzędzie, ryzykujemy cel szkolenia.
Jak najczęściej można rozpoznać taką formę bałaganu:
trener jest zaskoczony emocjami w trakcie aktywności
brak jest prawdopodobnych wyjaśnień rezultatu danej aktywności
trener obwinia za rezultat uczestników
uczestnicy obwiniają się nawzajem
nic nie wynika z analizy wyników
W naszych symulacjach, nie posiadając tej wiedzy, co dzisiaj parę lat temu też nie uniknęliśmy błędów. Wydawało nam się, że trzeba kazać ludziom odgrywać poszczególne cele osobiste tym samym emocje i zachowania na poszczególnych stanowiskach projektowych np. w komitecie sterującym. Bzdura. Okazało się, że ludzie będąc częścią symulacji sami je generuje. Gdy próbowali coś odgrywać zawsze był problem z realnością działań i intencji, więc symulacja traciła na realności tym samym na wartości. Kiedyś wydawało nam się, że nie mogą ludzie działać poza właściwy, patrz poprawnym etycznie często schematem. Dzisiaj w symulacjach ograniczają nas prawa fizyki, co najwyżej
Wbrew pozorom nie jest to czysto akademista dyskusja o wyższości świąt Wielkiej Nocy od Bożego Narodzenia. A nawet jeżeli, to mam nadzieję będzie stanowiła kolejny głos w tej dyskusji. Im bowiem lepiej zrozumiemy mechanizmy pewnych metod, a więc i założenia jak i ograniczenia, tym bardziej świadomie i precyzyjnie będziemy mogli korzystać, z jak to mawiają znajomi: z tych waszych trenerskich sztuczek. W to wszystko oczywiście dla dobra uczestników i satysfakcji decydentów.
Kolejna teoretyczna rozprawa już bez pośrednio o symulacji w sosie własnym.
Ciekawy artykuł. Z mojego doświadczenia jako uczestnika kursów i symulacji, raczej skłaniam się ku temu iż zwykłe ćwiczenia są jednak bardziej efektywne niż rozbudowane symulacje. Czasem rzeczywiście jak się z boku patrzy na symulację, to wygląda ona oszałamiająco. Ale często nakład pracy i czas jaki trzeba poświęcić na nią jest niewspółmierny do ostatecznego efektu edukacyjnego. Mam rację?
Jeśli nie to chętnie usłyszę kontrargumenty:-)
Dzieki za komentarz.
Zdajemy sobie sprawe ze sama symulacja ma glownie charakter demonstracyjny, tj. pokazuje jak funkcjonuje dany wycinek rzeczywistosci.
Jednak symulacja jest wzbogacana o:
1. Tzw. Debriefing, czyli omowienie wnioskow i analogii do sytuacji swiata rzeczywistego, codzinnej pracy.
2. Danie szansy uczestnikom na wypracowanie wlasnych rozwiazan ktore zadzialaja. A dzieki wlasciwej konstrukcji symulacji wiemy, ze sa to rozwiazania ktore rowniez powinny dzialac w pracy codziennej.
3. W koncu sami proponujemy lub narzucamy rozwiazanie wzorcowe w danym problemie, ktore rowniez mozna przez analigie przeniesc na codzinne dzialania.
4. Symulacja nasze sa przeplatane wykladami i cwiczeniami, ktore dostarczaja dodatkowej wiedzy. Prosze zobaczyc na przyklad na program Szkoly Project Managera.
Podsumowujac, symulacja sama w sobie dostarczy przezyc uczestnikom oraz choc czesci z nich (tym bardziej doswiadczonym i otwartym) wiedzy. Natomiast symulacja wzbogacona o powyzsze bloki jest bardzo poteznym oreżem edukacyjnym.