Zarządzanie ryzykiem to nie szamaństwo
Odnoszę wrażenie, że w wielu firmach zarządzanie ryzykiem w projektach ma całkiem dużo wspólnego z szamaństwem. Uruchamiamy projekt i w pewnym momencie jego planowania wypada zadać pytanie „Jakie ryzyka mogą się nam przytrafić?”. Następnie sponsor, kierownik projektu, a czasem nawet cały zespół odgadują, co może niespodziewanego się pojawić. Na koniec następuje konkluzja, że „na pewno się uda”, albo conajmniej „jakoś to będzie”.