Poniższy wycinek pochodzi z książki Project Inc., która będzie opowiadać historię pewnej firmy projektowej od dużych kłopotów włącznie z widmem bankructwa, przez wdrożenie dobrych praktyk, po wypłynięcie jej na szerokie wody biznesu.
Książka będzie należeć do kategorii powieść biznesowa i najprawdopodobniej ukaże się na początku 2019 roku. Poniższy fragment nie jest reprezentacyjny, całe opowiadanie jest utrzymane w bardziej tradycyjnej atmosferze i bliższe realiom biznesu. Jednak poniższy wycinek stanowi końcową dygresję i pozwolłem sobie na metaforyczne „odjechanie”. A wydał mi się na tyle uroczy, aby go wcześniej pokazać osobno. Miłej lektury.
– Postanowiliśmy zaprosić was do podpisania umowy. – Starszy mężczyzna w kapeluszu, o mitologicznie brzmiącym imieniu Tezeusz, odsunął krzesło i odwiesiwszy uprzednio czarny płaszcz, zasiadł.
Czarną fedorę odłożył na krzesło obok. Na krześle po drugiej stronie położył czarną teczkę.
– Cieszymy się, że chcecie z nami współpracować. – Adam wskazał dłonią tackę z kawą, ciasteczkami stosowną zastawą.
Firma ABC na taką okazje postanowiła zaopatrzyć się w nieco szlachetnych filiżanek, spodków i dzbanków. Rozmowy z urzędem prowadzili już od kilku miesięcy, zanim jeszcze przetarg został oficjalnie ogłoszony. Najbliższe dni miały zwieńczyć dzieło.
– Och, chcemy jest słowem na wyrost, ale najprawdopodobniej będziemy. – Świeżo przybyły mężczyzna uśmiechnął się ciepło.
– No tak. – Adam nieco się zmieszał. – W każdym bądź razie będzie nam niezmiernie miło sprostać waszym oczekiwaniom.
– I właśnie tego się obawiałem – odparł urzędnik, co wprawiło prezesa firmy ABC w jeszcze większą konsternację.
Kilka dni wcześniej umówił się na spotkanie, które miało być finalizacją wielotygodniowych rozmów i następującego po nich przetargu z dużą jednostką z sektora publicznego. Dzięki temu kontraktowi przedsiębiorstwo, którym kierował Adam, mogło wypłynąć na zupełnie nowe wody. Miało szansę dostarczyć system do obsługi wyborów parlamentarnych w pewnym średniej wielkości kraju, gdzieś w centrum Europy. Referencje uzyskane od centralnego urzędu mogłyby później otworzyć wiele drzwi.
– Powiem wprost, mimo, ponieważ znamy się od kilku miesięcy i bardzo cenimy sobie wasze umiarkowane zaangażowanie. Oczekujemy, że nie spełnicie naszych oczekiwań.
Adam zamrugał nerwowo. Spotkanie na prośbę Pana Tezeusza odbywało się w cztery oczy, więc nie mógł poratować się obecnością innego menadżera, aby lepiej zrozumieć intencje rozmówcy.
– Zamieniam się w słuch w takim razie – postanowił wybrać strategię dyplomatyczną.
– Projekt jest zaplanowany na najbliższe cztery kwartały. Jednak najrozsądniej byłoby go nie dokończyć w terminie.
– Przecież wyborów nie opóźnimy, one wynikają z prawa – zdziwił się Adam.
– Dokładnie i to jest nasze zagrożenie, a właściwie szansa – Pan Tezeusz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Czyli oczekujecie, że projekt się opóźni? – zapytał niepewnie.
Urzędnik pokiwał przytakująco głową.
– Nie – powiedział jednocześnie. – Że skończycie w terminie, ale nie cały zakres, który odbierzemy, jednak nie w całości.
– Czyli dostarczymy cały pierwszy etap? I zapłacicie nam zaliczkę? – Adam starał upewnić się.
– Widzę, że zaczynamy się rozumieć – powiedział potencjalny klient firmy ABC.
Gospodarz spotkania jednak odnosił wprost przeciwne wrażenie. Czuł jakby jego myśli chaotycznie się rozłaziły niczym mrówki po kanapce z miodem.
– A odpowiadając na szanownego pana pytanie, to tak – Pan Tezeusz pokręcił przecząco głową. – Choć nie do końca.
Prezes firmy ABC, był dość inteligentnym człowiekiem i zawsze uważał, że szybko chwyta nawet zawiłe zagadnienia, których był odbiorcą. Tym razem jednak logika wypowiedzi jego gościa wydawała się okazać bardziej chaotyczna niż układ kul na stole bilardowym. Za każdym razem, gdy próbował złapać wątek, przesłanie okazywało się odwrotne.
– Świetnie, zatem skutecznie nie dostarczymy całego systemu. Czy tak?
– Jak miło jest napotkać rozmówcę o tak wysokiej elokwencji. – Urzędnik wziął jedną z filiżanek i napełnił ją kawą oraz mlekiem. – W nagrodę za niesprostanie naszym oczekiwaniom naliczymy wam odsetki za zwłokę oraz kary umowne.
– Piękny kapelusz – pochwalił Adam i wziął głębszy oddech, aby złapać główny sens tej wypowiedzi. – Czyli nagroda powinna być odpowiednią rekompensatą kary, która należy nam się za odpowiednie spełnienie i jednoczesne niespełnienie warunków?
– Faktycznie warto by z góry się zastanowić nad odpowiednim poziomem wpłat za odbiory cząstkowe z tytułu niezrealizowania kontraktu.
Pan Tezeusz nie mógł już uśmiechnąć się szerzej. Adamowi wydawało się, że widzi jego ósemki.
– Naprawdę wyszukana. – Urzędnik uniósł filiżankę do ust. – Dostrzegam światełko w tunelu, iż zaczynamy się rozumieć – po chwili namysłu dodał. – Choć jeszcze niezupełnie.
Adam zaczął delikatnie bębnić palcami po blacie. Jak tylko odkrywał sens kolejnej wypowiedzi, jego potencjalny partner w interesach mówił coś, co na powrót zaciemniało obraz.
– Muszę zapytać wprost, panie Tezeuszu. Czy to jest legalne?
– Nie, a właściwie tak. – Urzędnik delikatnie odstawił kawę. – Zadał pan niewłaściwe pytanie. A właściwe pytanie to, czy jest to właściwe?
– Nadal jestem zamieniony w słuch, że tak powiem.
– Przepisy o finansowaniu nakazują nam uruchomić, przeprowadzić i rozliczyć to zamówienie zgodnie z zakresem, budżetem i terminem. I zawsze tak czynimy nawet, jeżeli to mija się z jakimkolwiek sensem. Musi pan to zrozumieć, mamy wdrożoną metodykę PRINCE2. Jednak tym razem potrzebujemy połowy systemu wyborczego. I strasznie nie potrzebujemy owego systemu w całości. Zapyta pan pewnie, z czego to wynika. – Pan Tezeusz spojrzał łagodnym wzrokiem na już nieco spoconego rozmówcę. – Otóż z przepisów. A właściwie z ich braku. My po prostu nie wiemy, według jakich zasad będą przebiegały wybory, więc nie możemy dostarczyć kompletu wymagań. A Unia Europejska dokładnie na taki system pragnie nam dać pieniądze.
Zapadła cisza. Gość przełknął kilka łyków ciepłego napoju, po czym kontynuował.
– Naprawdę wyjątkowa kawa, choć takiej zazwyczaj nie pijam. Wracając do Unii, UE nie tyle chce abyśmy ów system mieli, co chce, abyśmy wydali na niego pieniądze. My natomiast potrzebujemy systemu wyborczego, ale o nieznanej nam na dzisiaj funkcjonalności. Dlatego ten projekt zrealizujemy w połowie, po czym z sukcesem zerwiemy umowę z głównym wykonawcą. – Twarz mężczyzny wypełniał naprawdę szczery uśmiech. – Czy takie rozwiązanie zadowala pana?
Adam pokręcił z niedowierzaniem głową i odpowiedział.
– Tak, oczywiście. Czy z panem podpiszemy umowę? To uprościłoby dalsze ustalenia. – Adam również wychylił łyka kawy, potrzebował jej, bo zaczynał odczuwać tętnienie w skroniach.
Prezes firmy ABC miał świadomość, że pan Tezeusz jest wysokiej rangi naczelnikiem i posiada olbrzymią decyzyjność w sektorze publicznym. Prawdopodobnie daleko wybiegającą poza stanowisko wydrukowane na jego wizytówce.
– Tak, ale faktycznie to nie. Będę decydentem niedecyzyjnym. Natomiast stroną będzie niepodejmujący decyzji decydent, czyli mój zastępca, pan Aleksander.
Prezes ABC bardzo się starał nie okazać, jak strasznie się czuje zagubiony w zawiłościach zamówień publicznych. Pan Tezeusz zaś odsunął krzesło od stołu i uniósł się, dając znać, że spotkanie dobiegło końca. Zabrał z krzesła po lewej stronie swój czarny kapelusz, a z krzesła po prawej swoją teczkę.
– Wie pan, to nasze pierwsze zlecenie dla sektora publicznego. Czy często sytuacja ma tak oksymoroniczny wymiar?
Urzędnik ponownie przytaknął ruchem brody, stojąc już w drzwiach wyjściowych.
– Nie, nie zawsze. Ale nie wie pan nawet, jak często – po chwili namysłu dodał. – Musi pan zrozumieć, że mamy wdrożoną metodykę projektową. Z tego, co się orientuję to wy chyba też coś wdrażaliście rok temu.
– Tak, z niezłym rezultatem – odparł prezes umęczonym głosem. – Ale nie PRINCE2.
– Aaa. Nie PRINCE2… – powtórzył urzędnik. – To gratuluję.
Po tych słowach obaj mężczyźni pożegnali się i Adam wrócił do pokoju. Miał wrażenie, że w jego gabinecie, w powietrzu, gdzieś między blatem biurka a lampą wciąż wisiał uśmiech bez urzędnika. Przed spotkaniem wierzył w pozyskanie ważnych referencji, wysoki zarobek, zdobycie cennych doświadczeń. Teraz zastanawiał się, dlaczego żaden inny dostawca nie wystartował do tego przetargu. Z drugiej strony pieniądze bardzo by im się przydały, szczególnie, że klient zamierzał zapłacić za prace z góry.