W poprzedniej części zwizualizowałem, jak mógł być wyglądać bieg sztafetowy w różnych metodykach w kontekście planowania projektu. W tej części zabrałem się za monitorowanie i koordynację projektu sztafety.
Bieg jest w toku…
Monitorowanie i koordynacja
Projekt kaskadowy
Wskaźnik laserowy wędrował po tablicy z wykresem Gantta.
– Jak widać, na trzecim okrążeniu udało nam się przybiec trochę szybciej, więc musieliśmy poczekać, aż czwarty zawodnik będzie gotowy. – oznajmił trener. – Mam kilka sekund opóźnienia, które być może uda się nadrobić na ostatnim kółku.
– Zróbmy spotkanie, aby omówić ten problem. – odparł sponsor/prezes. – Może być teraz.
– Ale czwarty zawodnik już mógłby pobiec i zakończylibyśmy projekt.
– Niech chwilę poczeka. Nic się nie stanie, jak wybiegnie później. Zrobimy je na stojąco, to zajmie dużo krócej. – zadecydował sponsor. – A przynajmniej wszystko będzie jasne i nie pogubicie się.
Gdy biegacz zszedł z toru, sponsor ponaglił.
– Pokaż prezentację ze statusem projektu. – rzucił do trenera.
– Obawiam się, że nie przygotowałem…
– Jak mamy dobiec w terminie, skoro nie kontrolujesz tego projektu?! – po czym wstał i skierował się do drzwi, a przed wyjściem dodał. – Zadzwoń do mnie, jak będziesz wiedział, co tu się dzieje. Możecie podziękować swojemu trenerowi za opóźnienia.
Lańcuch krytyczny
– Mam wrażenie, że się spóźniamy. – zaczął jeden z członków zespołu
– To prawda. Ale zoptymalizuje zasób krytyczny. Adam najszybciej biega, więc będzie biegł najwięcej okrążeń. – odparł trener. – Reszta rozstawi się wzdłuż toru z wentylatorami i ręcznikami. To ułatwi mu bieg.
– Ja mam inny projekt. – zawahał się jeden z biegaczy.
– Ja też – odezwał się kolejny zawodnik, który już swoje przebiegł.
– Panowie, wyścig wszedł w strefę czerwoną, więc chronimy wąskie gardło. – przerwał trener. – Spytajcie prezesa, który projekt jest najważniejszy.
– Nie rozumiem, czemu założyłeś, że przebiegnę okrążenie w tempie jaguara. – zirytował się Adam. – Rowerem bym okrążenia nie przejechał w 20 sekund.
– To był twój zły bufor, który byś zmarnował. – odparował trener. – Teraz dostałeś szansę przebiec w swoim życiowym czasie. Według teorii dobiegniemy 20% szybciej, tylko nie odkładaj sprintu na ostatnie dwa metry.
Scrum
Wielka tablica, wskazująca, kto trzyma pałeczkę, była pozaklejana dziesiątkami karteczek.
– Trener, ustaliliśmy doświadczalnie, że nasze właściwe tempo biegu to 60, a nie 45 sekund na pętlę.
– Macie rację, to dobry szacunek. – trener spojrzał badawczo na prezesa, który siedział w rogu pokoju.
– Nie możecie być później! To bez sensu. – ten pochylił się nerwowo do przodu. – Mieliście być zwinni!
– No to przebiegniemy tylko dwa okrążenia. – odparł jeden z członków zespołu. – Będzie szybciej.
– Też nie! To sztafeta. Zdyskwalifikują nas.
– W takim razie daj nam moment. Musimy się naradzić. – po tych słowach trenera zespół spojrzał wyczekująco na prezesa.
Gdy ten nie zrozumiał aluzji, trener zdecydował się wyklarować krępującą sytuację – Czy mógłbyś wyjść z sali? Chcemy zrobić retrospektywę.
Po kilku minutach ponownie zaproszono go do pokoju.
– Możemy zrobić tak: przebiegniemy 10 metrów w takim tempie, jakbyśmy biegli cały stadion. Na spokojnie popatrzysz i ocenisz, czy ci pasuje. Tak czy siak, nie musimy biec, bo od razy będzie wiadomo, na jaki wynik zmierzamy. A ty będziesz miał oczekiwany rezultat na czas.
Prezes uniósł brwi, bo chyba zabrakło mu sił, aby wyartykułować, karuzelę emocji, którą właśnie odczuwał.
– Tak robi się na Scrumie. To się nazywa MVP. – uzupełnił trener.
– Ale to nie rugby! – odburknął prezes.
Ad hoc
Hałas na spotkaniu nieco ucichł.
– Wysyłałem wam w mailu na rok przed zawodami, żebyście mieli to na uwadze. – perorował trener, konflikt zabrnął już stanowczo za daleko, a przecież to nie on był winien. On od początku chciał dobrze.
– I co z tym miałem zrobić. Pobiegłem pod trybuny, bo tam był cień. – odrzekł jeden ze sportowców. – Nie mówiłeś, że nie wolno.
– Ja pobiegłem za nim, bo myślałem, że tak się umówiliście. – dodał kolejny.
– A masz to gdzieś na e-maila!? – wrzasnął trener. – To oczywiste!
– A ty masz, że nie!? W notatce z kick off meeting nic o tym nie ma.
– Co to jest kick off meeting? – włączył się czwarty zawodnik.
– Przyprowadziłem na spotkanie znajomego jockeya, może się przydać, a jest tani i mały. – trzeci z zawodników poklepał po głowie niskiego mężczyznę z nadzieją, że nowy wątek uspokoi atmosferę.
– Nie ma sztafety końskiej! – jeszcze bardziej zirytował się trener.
Od początku wszyscy robili mu na złość i tylko sabotowali te zawody. W tym momencie do pokoju wszedł prezes.
– Jak wam się biegnie? – rozejrzał się po sali. – Widzę duże zaangażowanie w zespole. A z drugiej strony tak sobie myślę, czy już nie powinniście być na mecie?
Sala ucichła wreszcie i po kilku chwilach ciszy trener poczuł się w obowiązku zabrać głos.
– Niezupełnie, bo jeszcze sprawdziliśmy trybuny i kolega ma kilka ciekawych spostrzeżeń w związku z wykorzystaniem koni w sztafecie. Zatem wszystko jest w terminie, a ponadto Tomkowi udało się przeskoczyć siedem płotków. – ze zgrabnie odegraną dumą wskazał na jednego z zawodników.
– Płotki? Tak miało być?? – zdziwił się prezes.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Było jednak coś, co mogło ich pogodzić.
– Aby całkowicie wyeliminować opóźnienia, podjęliśmy decyzję, żeby biec z napisem „meta”. – uzupełnił Tomek i z zadowoleniem wyciągnął dłoń z kolorową wstęgą zwiniętą w kulkę.
– I potrzebujemy jeszcze dwóch pistoletów, bo się szalenie szybko psują. – dodał inny biegacz.