Pierwsza była Wikipedia. Bowiem internetowa encyklopedia to nie tylko almanach wiedzy utrzymywany przez społeczność redaktorów, ale i rozbudowany system do wspólnej edycji dokumentów. Potem zaczęły się pojawiać komercyjne odpowiedniki takie, jak Confluence.
Z czasem koncepcja wyewoluowała do systemów, w których pojedynczy dokument jest zbiorem wierszy, a każdy wiersz to odrębna sekcja, którą można edytować, zmieniać jej pozycję lub typ.
Przykładem takich edytorów, w których każdy wiersz to osobny rekord, których kolejność można płynnie zmieniać są Notion oraz Nuclino.
Artykuł jest fragmentem książki Bardziej niż Agile będącej w trakcie druku: https://onepress.pl/ksiazki/bardziej-niz-agile-marcin-zmigrodzki,baragi.htm#format/d
Korzyścią z takiej koncepcji jest to, że można predefiniować szablony strony, czyli zbiór sekcji oraz to, że wielu użytkowników może zmieniać treści dowolnej sekcji naraz. Dla porządku przypomnę, że warunek równoległej edycji spełniają również programy biurowe takie, jak Google Drive i MS Office.
Aktualnie następuje wysyp rozwiązań notatnikowych i do najbardziej popularnych można zaliczyć Notion oraz Nuclino, które zyskały szczególnie dużą atencję wśród studentów. Dostępne są też inne rozwiązania jak Obsidian, GetGuru, Evernote, Roam oraz GitBook.
Dostęp do wiedzy w notatniku następuje na kilka sposobów: przez przeglądanie katalogu stron, przez wyszukiwanie, przez wędrowanie po mapie linków (poniżej przykład) albo przez wyświetlanie kontekstowej do zadanego obszaru merytorycznego listy wpisów.
Intencja użycia, która stoi za tymi systemami zakłada, że pracownicy planowo poświęcają czas na napisanie wirtualnej encyklopedii na zadany temat, np. dokumentacji systemu. Wymaga to zaplanowania struktury wiedzy i napisania wymaganych stron tekstu. Ten sposób użycia zakłada inwestycję w tworzenie uporządkowanej wiedzy, aby później pracownik, który z niej będzie korzystał nie ponosił dużego kosztu dotarcia do niej.
Alternatywnie można założyć, że pracownik w chwili, w której wpada na ciekawą informację lub pomysł notuje sobie ją w takim systemie. System gromadzi te chaotyczne informacje i pozwala na ich późniejsze uporządkowanie. Ten sposób użycia zakłada redukcję kosztu tworzenia nowej wiedzy przez pracownika, aby go nie zniechęcać do archiwizowania jej. Przyjmuje się, że system będzie na tyle wygodny, że ktoś, kto będzie chciał skorzystać z tej wiedzy zdoła ją znaleźć.
Szczególnym przykładem interaktywnego notatnika jest Jupyter i Google Colab, który oprócz równoległej edycji pozwala na wstawianie kodu do środka tekstu i uruchomienie go. W przypadku projektów eksploracyjnych software’owych to gigantyczna wartości.
Notatniki laboratoryjne
Tego typu systemy stosowane są na uniwersyteckich laboratoriach oraz w działach badawczo-rozwojowych. Przykładem takich narzędzi są LabArchives, Dotmatics i Revvity Signals. Przypominają nieco notatniki opisywane w poprzednim rozdziale jednak charakteryzują się dużo większą liczbą narzędzi specjalistycznych oraz nastawione są na gromadzenie, porządkowanie i prezentacje dużych ilości danych liczbowych.
Struktura takiego systemu jest następująca. Użytkownik może założyć eksperyment w postaci wydzielonej strony. Każda strona składa się z sekcji różnych typów od czystego tekstu przez tekst sformatowany, wczytane dokumenty z dysku, po luźne rysunki, aż po matematyczne wzory i chemiczne równania modelowane w specjalnych aplikacjach.
Każda strona może być komentowana, wyszukiwana, załączana do innych stron. Zbiór stron tworzy notatnik na zadany temat.
W efekcie, gdy zespoły badaczy regularnie wpisują notatki ze swoich eksperymentów, firma może wejść w posiadanie stale rosnącej bazy wiedzy, która może okazać się przydatna do przygotowywania kolejnych badań lub wniosków patentowych.
Celem użycia takich notatników jest gromadzenie wiedzy z przeprowadzanych eksperymentów i zbieranie know-how, który może przydać się nawet za kilka lat zupełnie innym zespołom.
Moja osobista opinia z przeglądu trzech wymienionych wyżej notatników laboratoryjnych jest taka, że daleko im do ergonomii systemów takich, jak Notion, czy Nuclino. Może to interesująca luka rynkowa, którą wypełni jakiś startup.