Historia opisana w ksiażce „Under the Red Sea Sun”, która stanowi kanwę symulacji Massawa.
Środkowowschodnia Afryka, Erytrea. Jest rok 1941. Trwa II wojna światowa. Komandor Edward Ellsberg, komandor US Navy, właśnie się dowiaduje, że ma osiem miesięcy na odbudowanie kompletnie zniszczonego portu w Massawie. Nie jest szczęśliwy z tego powodu, ale w dziesięc miesięcy dokonuje cudu, który opisał w książce „Pod słońcem Morza Czerwonego” (Under the Red Sea Sun). Wydanej w 1962 roku, w Stanach Zjednoczonych. Ta książka, zamówiona przez internet, trafiła do Wrocławia, na biurko Marcina Żmigrodzkiego. Jak się okazało po przyjściu (sic!) została skradziona w Stanach Zjednoczonych z biblioteki publicznej.
Komandor Edward Ellsberg został wezwany do Afryki, ponieważ poprzedni dowódca zachorował. Massawa jest jednym z najcieplejszych miejsc na Ziemii (śerdnia temperatura sięga 40 C) i jednocześnie miejsc o największej wilgotności, klimat bardzo malaryczny. Kiedy poprzedni dowódca wyzdrowiał, nie chciał opuszczać chłodnych ulic Asmary (stolica Eyrtrei) i wracać do tego piekła. 3 miesiące zajęło Ellsbergowi dotarcie z Nowego Jorku do Erytrei. W drodze napotkał szpiegów, podróżował kutrem rybackim, samolotem, jeepem, ciężarówką, omijał stada U-Bootów. Kiedy w końcu dotarł na miejsce okazało się, że uciekajacy Włosi skutecznie pozbawili port całej infrastruktury. Narzędzia poukrywano, maszyny rozebrano i wrzucono do morza, tego, co nie dało się zniszczyć, zaminowano lub wysadzono. W wejściu do portu zatopionych było kilkanaście statków, skutecznie blokując dostęp większym jednostkom (port jest dosyć płytki).
Brytyjski dowódca stacjonującego na miejscu garnizonu był dosyć niechętny przybyszowi. Lokalni mieszkańcy, stanowiący miks kultur, narodowości i ras obawiał się powrotu Niemców. Barierą był język i kultura. Ellsberg po kilku tygodniach odkrył, że Persowie nie lubią Arabów i Erytrejczyków i wzajemnie. Inaczej trzeba zlecać prace Arabom, a inaczej Erytrejczyków, u których funkcjonuje system klanowy. Ludzi trzeba najpierw przeszkolić, albo przydzielać im jedynie bardzo proste prace. Nurkowie są na wagę złota, podobnie, jak pompy, śrobukręty i młotki. A żeby utrudnić całość, na wszystkim czuwa zbiurokratyzowane dowództwo w Asmarze, które nie kwapi się pojawić w parnej Massawie, aby na własne oczy stwierdzić, że zakup klimatyzerów ma sens. I jeszcze jedno, od Północy nacierał generał Rommel, spychając systematycznie aliantów na Wschód Afryki. W krótkim czasie planował zająć Aleksandrię, Kair, a następnie Massawę. To nie wpływało korzystnie na morale zespołu.
Takie warunki wymagały nietypowych działań. Ellsberg, aby podnieść pływający dźwig z dna morza, ukradł w nocy wielkie zbiorniki na paliwo, powiązał je, zatopił i podczepił do wraku dźwigu, a następnie wypompowując z nich wodę, wyniósł dźwig na powierzchnię. Brytyjczykom zaś powiedział, że to Arabowie zwinęli stację paliw. Aby zmotywować lokalnych pracowników do wydajniejszej pracy, zmienił system wynagradzania i zaczął premiować krótki czas prac, musiał jedynie ukryć te zmiany przed księgowością Armii USA. Aby skutecznie komunikować się z chińską załogą holownika, opracował system sygnałów flagowych. By naprawić wielkie krążowniki w pływających dokach, opracował system bloczków i podpór, które pozwoliły na ich remont połowiczny – najpierw dziób, a później rufa.
Projekt skończył się sukcesem, wyremontowano kilkanaście statków, podniesiono część z nich z dna morskiego. Wyremontowano port i zgromadzono na nowo infrastrukturę remontową. Wytrenowano ludzi. Ellsberg w krótkim czasie stał się admirałem i został przeniesiony do Europy, aby zająć kolejnymi bazami morskimi.
I 65 lat po uruchomieniu przez Ellsberga przedsięwzięcia „Middle East War Projects of Johnson, Drake & Piper, Inc., for the Corps of Engineers, U.S. Army, 1942–1943” autorzy natrafili na wikipedii na jedno zdanie wspominające o niesamowicie trudnym projekcie realizowanym pod Słońcem Afryki. Projekcie, który choć prowadzony w czasie wojny był całkiem pokojowy, projekcie, któremu naprzeciw była pogoda, polityka, wojna, kultura, komunikacja, miny i który się udał z wielkim sukcesem. To zainspirowało. A kilka miesięcy później urodziła się gra symulacyjna Massawa.
Gra szkoleniowa „Massawa” jest oparta na prawdziwych założeniach, osadzona w prawdziwej historii. Przygotowywana kilka miesięcy, z najmniejszymi detalami, mieści się w dwóch kartonowych pudełkach, w których można znaleźć… białe i niebieskie klocki lego. Ale dzięki tej z pozoru zabawowej symulacji każdy, kto weźmie w niej udział, dowiaduje się wielu ważnych rzeczy o sobie, o istocie pracy zespołowej, o zarządzaniu projektem, o radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, o komunikacji.