Poniżej postanowiłem zaprezentować Wam – za zgoda autora – pewien dylemat uczestnika szkolenia, który prosił o wsparcie w jego rozstrzygnięciu. Oczywiście wszelkie informację bardzo mile widziane, sam oczywiście, jako trener postaram się sie ugiąć nad próbą odpowiedzi.
Dear Paweł
Nie wiem czy formuła blogu octigo to przewiduje, ale chciałabym zgłosić zapotrzebowanie na artykuł.
Inspiracją dla tego pomysłu jest szkolenie, w którym brałam dziś udział, a które skłoniło mnie do intensywnych przemyśleń (w tym również w odniesieniu do tematyki szkolenia, ale nie o to mi chodzi).
Otóż…
Prowadzący szkolenie był, jakby to powiedzieć, mocno ekspresyjny. Dynamiczny, hałaśliwy, powiedziałabym, że dość nachalnie narzucający tę swoją żywotność i ekspresję na wszystkich uczestników szkolenia. Mówił głośno, szybko, mocno gestykulował, miałam wrażenie, że od pierwszej sekundy dążył do silnego kontaktu z całą grupą i z każdym z osobna, żeby broń boże, nikt nie śmiał oderwać się od tego co mówi.
Mimo, że cały czas głośny, dodatkowo potrafił akcentować niektóre zdania prawie je wykrzykując (że machał przy tym mocno rękami, sam się domyślasz). Co rusz też domagał się naszej współpracy zawieszając co drugie zdanie po to, aby szkoleni mogli je dokończyć (w zamian za to mogli otrzymać rzucone od razu brawo! co jeszcze? albo bzdura! itd.). Cały czas też chodził po sali, zatrzymując się przy losowo wybranej osobie i opierając rękę na jej ramieniu pytał prawda?, zgadza się?, co jeszcze?. Na domiar złego facet był o kulach (a właściwie o jednej kuli jeśli mam być precyzyjna) i używał tej kuli do machania, wskazywania informacji na slajdzie, stukania w podłogę i nasze stoły.
Należy mu przyznać, że cały czas nie tracił indywidualnego kontaktu z żadnym szkolonym, ilustrując omawiane kwestie naprędce wymyślonymi czasami odwołującymi sie do nas(„np. taka Madzia z banku robi zakupy w Tesco…” – tu mocne uderzenie laską/kulą w stolik Magdaleny, „taki pan Waldemar z Obi zastanawia się nad zmową cenową” itd. Itp.)
Do czego zmierzam, bo dużo mi wyszło
Ryzykując kolejne stuknięcie w mój stół z powodu oderwania od niego uwagi, rozglądałam się po sali obserwując reakcję ludzi. Ewidentnie większości podobało się. Śmiali się, kiwali głowami, rzucali pomysły, kończyli zdania.
Załóżmy jednak – tak hipotetycznie – że w grupie były jednostki, dla których było zbyt nachalnie, za mocno, za bardzo natarczywie. Nazwijmy te jednostki np. introwertykami, takie ładne słowo.
I tu zbliżam się już prawie do sedna, czyli do pomysłu na artykuł/rozprawkę, który by mi odpowiedział
1.Czy trener powinien dokonywać autodiagnozy własnego profilu ekstrawersji/introwersji oraz analizy takiego profilu uczestników szkolenia (jeśli tak to jak? Przez uśrednienie? Przy użyciu zawodowych/branżowych/psychologicznych(?) wskaźników?)
2.Czy trener powinien dostosowywać swój styl szkolenia (w tym siebie samego) do profilu szkolonych, a jeśli tak to co powinien zrobić gdy ma grupę mieszaną (a chyba zawsze ma)? Ma być indywidualny (być sobą) czy uniwersalny?
3.Czy z punktu widzenia trenera warto się przejmować „różnicami w profilach” i coś z tym robić? A jeśli tak – to CZY DA SIĘ?
Co ty na to?
Magdalena Trzynadlowska
Jeśli macie swoje przemyślenia piszcie.
Ja mogę tylko apropos 2 sie wypowiedzieć. Prawie zawsze warto być sobą 🙂
Pozwolę sobie, za pozwoleniem moderatorów tego bloga (blogu), na zupełnie pobieżną analizę tematu, a przez to zgrubną odpowiedź.
Wydaje się tu najbardziej adekwatne sformułowanie: trener powinien być skuteczny:) to oczywiście najbardziej ogólne stwierdzenie, dlatego przechodząc do analizy, wspomnę tylko, że sposób „bycia” trenera jest środkiem do zrealizowania celów, a nie celem samym w sobie.
Showman’stwo to duża pokusa trenera… przecież na mnie patrzą, przecież mają mnie podziwiać… zakładam, że dokonuje się wtedy kardynalne pomylenie podziwu z autorytetem.
ale zmierzając do konkretów:
1. trudno jest mi wyobrazić sobie, że dokonuję analizy psychologicznej uczestników przed szkoleniem, bo
a) trener nie zawsze ma uprawnienia do testów psychologicznych, a pseudotesty mogą narobić więcej szkód niż korzyści
b) trener nie zawsze ma czas na taką analizę
c) uczestnicy nie zawsze chcą w takiej analizie uczestniczyć
d) trener spotyka się pierwszy raz z uczestnikiem na szkoleniu, baaaa czasem w skrajnych sytuacjach poznaje, że imię i nazwisko na liście nie jest reprezentowane przez personę na sali
2. jeśli prowadzi szkolenie otwarte to różnorodność osobowości jest bardzo duża. Można liczyć na mniejszą różnorodność osobowości, gdy prowadzi szkolenie dla zamkniętych grup, z jednej firmy, jednego stanowiska, jednego zespołu, o bardzo skrajnie idealnie przeprowadzonym procesie rekrutacji o skrajnie dobrze opisanych predyspozycjach osobowościowych stanowiska. Jeśli np. introwertyzm jest kryterium doboru personelu i w dodatku nie mamy do czynienia z „błędem rekrutacyjnym”, to mamy jako trenerzy powinniśmy się zastanowić, w jaki sposób komunikować się z grupą.
Wniosek jest raczej taki, że na szkoleniach, trener spotyka się z mniejszą lub większą różnorodnością osobowości.
3. wydaje się w takiej sytuacji rozsądne, aby trener potrafił pracować z różnymi typami, posiadał umiejętność dostosowania swojego przekazu, tak aby większość (w idealnym przypadku wszyscy) nie czuli, że trener ich irytuje swoją osobowością.
Specjalnie użyłem słowa większość:) na samym szkoleniu trudno jest dogłębnie poznać osobowość wszystkich…
Pewnie łatwiej „uzyskać” informację zwrotną od osób które chętniej ją wyrażają. W przypadku osób, które nie chętnie „walą prosto z mostu”, wymaga to dużo większej pracy…
Pytanie, czy jest czas i potrzeba „dogodzenia” wszystkim i w każdym zakresie na szkoleniu?
Zakładam, że pytanie, które zdaje się retorycznym, może pozostawiać pole do dyskusji.
Wydaje się, że trudno jest być jednocześnie sobą i być uniwersalnym. Każdy ma pewien wiodący u siebie styl bycia, komunikacji, zachowania. Zazwyczaj dlatego, że najczęściej się nim posługujemy, dlatego najłatwiej się do niego odwoływać. Trudniej jest umieć się dostosować do innych typów osobowości. Co nie znaczy że nie możemy wypracować w sobie umiejętności dostosowania… i tu ważne nie tracąc naturalności, albo bardziej nie stając się sztucznym i niewiarygodnym dla uczestników….
i tym zakończę swój wywód, choć wiem, że nie wyczerpałem tematu… nawet w 23%:)
Cześć Magda 🙂
Czy trener ma się zachowywać tak czy inaczej to odpowiedzi prostej moim zdaniem nie ma i żadnej reguły spisać się nie da w formie „przepisu na..”
Patrząc ze swojego trenerskiego punktu widzenia:
-żeby wiedzieć na jakich poziomach mogę ja sam naturalnie „odpalić” zrobiłem sobie analizę pełną swojego profilu modelem Insight’s Discovery – i mnie to wystarczyło, chociaż wiem że niektórzy nie uznają tej metody jako zbyt dynamicznego układu. Ale wiem już o swoich preferencjach intro-ekstra, o tym czy raczej jestem ukierunkowany na relacje czy zadaniowo, czy kieruję się bardziej logiką czy intuicja. Przynajmniej wiem do jakiego „jungowskiego” modelu będę dążył naturalnie, a jak mogę „odpalić” w sytuacji stresowej etc. Insights dał mi też wiedzę o rozpoznaniu 4 potencjalnych podstawowych temperamentów na sali. I raczej w większości sytuacji mam na sali rozkład temperamentów wg krzywej Gausa aż miło. Do tego pamiętam o preferencjach /stylach uczenia się ludzi wg Kolba. Do tego oczywiście program musi być napisany pod cel szkolenia ( a nie „jakoś to będzie”), musi być zaprojektowany pod szczegółowe cele WUP i ma być ściśle oparty na cyklu Kolba to nie ma problemu – bo dla każdego będzie „coś miłego”:)
Świadomość mojego „jungowskiego”modelu zachowań pozwala mi w sposób np w kontrolowany przyhamować moją ekstrawersję jeśli trzeba . Najważniejsze dla mnie to zbudować bezpieczeństwo grupy i zmotywować, tak by uczestnicy korzystali z toru centralnego w odbiorze ( bądź co bądź szkolenie to przekaz o charakterze perswazyjnym).Właśnie do tego stosuję też (ale ostrożnie) metodę Insigths i wiem jak potencjalnie dopasować komunikację do osób, a nawet czasami jak dzielić grupę do specyficznych ćwiczeń:). Inny element to który trzeba na końcu w tym wszystkim sobie wypracować jako trener to spójność ekspresji. (Mehrabian się kłania). To wszystko dało mi możliwość wypracowania swojego stylu ekspresji i najważniejsze -właśnie spójnej ekspresji. Łączę to wszystko i …. się sprawdza. A i tak testem na sprawdzenie jakości trenera , jego stylu etc. zawsze będzie nie W -wiedza , nie U -umiejętności, a właśnie pożądana zmiana P – POSTAW uczestników.
Podsumowując ; ja tak to widzę :)) Sztuka dopasowania w połączeniu z własną spójną ekspresją i prawidłowo zbudowanym programem jest dla mnie najważniejsza!
pozdrawiam towarzystwo „the Treneiros’ bardzo serdecznie
Jacek Wolniewicz /
Zdolnosc do autorefleksji i IE to „wattosci” wspierające prace trenera
IE jest drogowskazem pozwalającym na „postawienie diagnozy” stanu psychicznego grupy i dopasowania dynamiki i charakteru przekazu
Co to jest IE?
Internet Explorer 😉
INTELIGENCJA EMOCJONALNA, pokrewne narzędzie Internet Expolrera
Oj to jest właśnie to nad czym pracujemy od lat:)
i i tak nadal słabo:)